Być Polakiem, pielęgnować język ojczysty, utrzymywać więź z Macierzą… Nieraz nie jest to zbyt łatwo dla Polonii rozproszonej po całym świecie i Ukraina nie jest tu żadnym wyjątkiem. Bo chociaż Ojczyzna blisko, lecz nie zawsze jest możliwość jej odwiedzin. Chociaż język jest pielęgnowany w gronie rodzinnym, lecz nieraz bywa tak, że nie zawsze potrafimy zrozumieć rodaków z Polski, niektóre słowa czy wyrazy sprawiają nam kłopoty i potrzebują wyjaśnienia czy wręcz tłumaczenia. Zmieniają się czasy, zmianom podlega i język, mowa zarówno tak ustna jak i pisemna. Dlatego warto korzystać z różnych możliwiści komunikacji, obcowania z językiem polskim. I tu wesprzec nas może jak słowo słyszane, tak i pisane.
Jeszcze w dakekich czasach 70. – 80. XX wieku polskie radio dla nas było często jedyną możliwością usłyszeć język ojczysty, rodzimy. Bogatsi też mieli telewizję. Można było kupić czy i prenumerować np. Przyjaciółkę. I zawsze przechowywano ze szczególną troską polskojęzyczne książki.
Teraz ileż to jest różnych stacji radiowych, FM, polskich kanałów na antenie satelitarnej. Lecz dla kształtowania poprawnej polszczyzny zawsze potrzebne jest ćwiczenie i w słowie pisanym. Dobrze, że mamy nareszcie Kurier Galicyjski – rolę tego czasopisma trudno przecenić, chyba nikt nie zaprzeczy olbrzymi wniosek tego dwutygodnika w dziedzinach tożsamości narodowej, wszechstronnego rozwoju jednostki, edukacyjno-oświatowej, kulturalnej etc. Lecz klasyka pozostaje i słowo współczesne powinno kształcić młodego Polaka na Ukrainie w parze ze słowem Mickiewicza i Słowackiego, Sienkiewicza i Orzeszko, Kraszewskiego i Prusa. Dlatego korzystanie z dobrej polskiej książki jest wciąż aktualne. Na szczęście, można je nie tylko kupić w większych miastach, ale i pożyczyć w towarzystwach polonijnych i przykościelnych, a nawet w bibliotekach państwowych.
W 20-tysięcznym Truskawcu np. w bibliotece miejskiej znajduje się ponad 1 000 pozycji książkowych w jęzuku polskim. Oczywiście, że nie zawsze można znaleźć właśnie to co chce się przeczytać, ale wybór jest. Tym bardziej że dzięki ofiarności kuracjuszy z Polski ilość książek polskojęzycznych wzrasta. Niestety nie wzrasta ilość czytelników korzystających z tej tak ważnej oferty.
Nie wiemy jaka jest sytuacja w innych małych miasteczkach galicyjskich. Ale wszystko jest w naszych rękach i gdy Polacy są mieszkańcami miasteczka, to dlaczego nie mogą zorganizować wydział książki polskiej w takim publicznym miejscu jak biblioteka? Bo o naszej obecności świadczy nie tylko nasza świadomość, lecz również nasza aktywność.
Włodzimierz Kluczak
ТОП коментованих за тиждень