Tom II „Kresowej Atlantydy” Stanisława Sławomira Niciei z dedykacją autora dotarł do mnie na początku lutego 2014. Dowiedziałem się, że brak tej lektury w księgarniach na Ukrainie spowodował, że wiele osób przekazywało ją sobie z rąk do rąk. Książkę czytają Polacy i Ukraińcy. Świadczy to o tym, że interesują się historią miast kresowych nie tylko Polacy mieszkający w RP.
Tym razem prof. Nicieja poprowadził czytelników przez świat przedwojennych polskich uzdrowisk, letnisk i zimowisk. Oglądamy Truskawiec, Jaremcze, Worochtę. Autor we wstępie zaznaczył, że przed ostateczną redakcją tej książki odbył kilkutygodniową podróż, aby zobaczyć, co jeszcze zostało z obrazów zatrzymanych na starych fotografiach, które gromadził latami, krążąc po targach staroci na Śląsku, gdzie po II wojnie światowej osiedli polscy wygnańcy z tamtych terenów. Nicieja dodał też, że aby nabrać dystansu i znaleźć właściwe proporcje, odbył podróż do słynnych zachodnioeuropejskich kurortów w poszukiwaniu materiałów historycznych.
Czytałem tom „Kresowej Atlantydy” w przerwach transmisji starć na Majdanie w Kijowie. Była to podróż przez całe moje życie. Urodziłem się w Kołomyi. Od dzieciństwa nie przestaję bywać w Jaremczu i Worochcie. Drogi dziennikarskie od początku lat 70 XX wieku często prowadziły mnie do Truskawca, Skolego i Morszyna. Pracowałem nawet w truskawieckiej gazecie letniskowej, ale nawet już po odzyskaniu niezależności przez Ukrainę, nikt tam nie wspominał, że w okresie przedwojennym Truskawiec nazywano „galicyjską Kolchidą”, a Morszyn – „polskim Karlsbadem”.
Truskawiec zasłużenie widnieje na czele listy kurortów kresowych. Wciąż jeszcze wśród kuracjuszy można tu spotkać znane i wybitne postacie. Z Truskawcem był związany Bruno Schulz, który regularnie przyjeżdżał z położonego nieopodal Drohobycza. Uwiecznił ten kurort w swej genialnej twórczości. W opowiadaniu „Jesień” pisarz żegnał się z latem spędzonym w tym kurorcie: „W małym rondzie parkowym, pustym teraz i jasnym, w słońcu popołudniowym, przy pomniku Mickiewicza rozwidnia mi się w duszy prawda o przesileniu lata. W euforii tego objawienia wstępuję na dwa stopnie pomnika, zataczam wzrokiem i rozpostartymi rękoma łuk pełen rozmachu, jakbym zwracał do całego letniska, i mówię: Żegnam cię, Poro”.
Z oryginalnych fragmentów biogramów bywalców Truskawca można się dowiedzieć, że Tadeusz Barącz, twórca pomnika Jana III Sobieskiego, ustawionego w centrum Lwowa, który teraz można zobaczyć w Gdańsku, źle „podkuł” konia pod królem. Uwagę zwrócił mu ponoć sam ówczesny prezydent miasta Lwowa, Michał Michalski, który był z zawodu kowalem. Przy okazji jednego z pobytów w Truskawcu Tadeusz Barącz wyrzeźbił tam pomnik Adama Mickiewicza, który został odsłonięty w 1898. Odnowiony staraniem Konsulatu Generalnego RP we Lwowie stanowi ozdobę parku zdrojowego
Na zdjęciu w parku zdrojowym w Truskawcu można zobaczyć też Ritę Gorgonową, piękną Dalmatynkę oraz Lusię Zarembiankę, córkę jej konkubenta architekta Henryka Zaremby, która została zabita w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach w Brzuchowicach koło Lwowa. Ostatnio na łamach prasy w Polsce znów wspomniano o tej tragedii, bo córka i wnuczka Gorgonowej domagają się dyfamacji swej mamy i babci (KG, 2014. nr 3).
Natomiast prawie zapomniano o mordzie politycznym dokonanym w uzdrowisku. Pod koniec lata 1931 roku w Truskawcu został zabity przez nacjonalistów ukraińskich senator Tadeusz Hołówka, 42-letni publicysta i polityk, który był uznany za symbol polsko-ukraińskiego pojednania. Może doczekamy się należnego uczczenia tej postaci.
Łatwiej będzie złożyć hołd Stanisławowi Rawicz-Kosińskiemu (1847-1923), genialnemu inżynierowi-projektantowi i budowniczemu kolei ze Stanisławowa do Woronienki przez Jaremczę i Worochtę. Pochodził z okolic Krakowa, studiował na Politechnice w Pradze. Budował kolej z Żywca do Nowego Sącza, trasę kolejową Lwów-Beskid przez Skole. Jego linie kolejowe w Karpatach Wschodnich były na tyle nowatorskie, wizjonerskie i doskonałe w realizacji, że ściągali tam na wizje lokalne inżynierowie z całej Europy i wykorzystywali te pomysły w swoich realizacjach, szczególnie w Alpach – stwierdza prof. Nicieja. Rawicz-Kosiński budował też linie kolejowe Tarnopol–Kopyczyńce, Czortków–Zaleszczyki, Lwów–Sianki i Lwów–Podzamcze. Myślę, że na którejś ze stacji kolejowych znajdzie się miejsce dla tablicy pamiątkowej ku czci inżyniera i budowniczego.
Na jednym ze starych zdjęć można zobaczyć szefa kelnerów z lwowskiego Hotelu George’a Emila Zołoteńkiego, który był powszechnie znany w przedwojennym Lwowie. Niewiadomo, co się stało z jego legendarną złotą papierośnicą, do której wdzięczni zasobni goście – artyści, arystokraci, dyplomaci – dając wyraz uznania dla maestrii „mistrza Emila”, polecali przylutowywać maleńkie blaszki ze szczerego złota, często w kształcie serduszek, na których wygrawerowane były ich inicjały. Ponoć po wojnie lwowski kelner osiadł w Krakowie i pracował na Wawelu, gdzie do śmierci był organizatorem różnych przyjęć dla delegacji rządowych i dyplomatycznych.
Miasteczko Skole zasłynęło kiedyś dzięki baronom Groedlom jako mekka europejskich myśliwych. Jeszcze w latach 70-80 XX Bojkowie w dolinie rzeki Opór z szacunkiem wspominali, że w tej okolice istniało tak zwane Państwo Skole – Groedlowo. Groedlowie wydawali nawet specjalne monety, którymi można była płacić w miejscowych sklepach. Był to skarb dla numizmatów. Jeszcze ćwierć wieku temu w okolicach można było odnaleźć zarośnięte i zaniedbane ścieżki oraz fundamenty altanek dla letników. Dziś pozostało jeszcze kilka zrujnowanych i przebudowanych willi, pensjonatów i pałac Groedlów w okropnym stanie. Skole utraciło status kurortu.
Inaczej ma się Morszyn. Gdy pochodzący stamtąd moi znajomi lekarze – Switłana i jej mąż – narzekają na zdrowie, przypominam im stare żydowskie powiedzenie: „Dychaj, Salciu, to jest Morszyn”. Switłana odpowiada, że od lat oddycha lwowskimi spalinami, a powietrze w Morszynie też jest dziś zanieczyszczone przez liczne samochody. Jedynie „Morszyńska” jest wodą do picia nr 1 na Ukrainie, podobnie jak kiedyś była w całej Polsce „Morszanka”. Morszyn ma też źródło „Bonifacy”, które nadal konkuruje z najlepszymi wodami zagranicznymi: glauberskimi, karlsbadzkimi i marienbadzkimi.
W rozdziale o Morszynie znajdziemy kopalnię bywalców, imiona wybitnych Polaków oraz ich losy. Przede wszystkim chciałbym przypomnieć twórcę Domu Zdrojowego – „Pałacu Marmurowego” architekta Mariana Nikodemowicza (1890-1952), który po wojnie razem z rodziną pozostał we Lwowie. Wykładał na Politechnice Lwowskiej. Był szykanowany i piętnowany przez władze sowieckie. Jego imponujący dorobek przechowała rodzina mieszkająca dziś w Krakowie. Synowie: Eugeniusz – prof. medycyny Uniwersytetu Jagiellońskiego, Aleksander – architekt na Politechnice Krakowskiej i Andrzej – znany kompozytor, prof. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Jeżeli ktoś z Czytelników ma zamiar wybrać się do Jaremcza, Worochty, Skolego, Morszyna, nie mówiąc już o Truskawcu, to polecam zapoznanie się z drugim tomem „Kresowej Atlantydy” Stanisława Sławomira Niciei. Wzbogacenie intelektualne będzie bonusem do kuracji.
Konstanty Czawaga, Kurier Galicyjski
ТОП коментованих за тиждень